Myślę że objawy choroby były już przy cesarce, lekarz krzyczał na mnie żeby przestać przeżywać bo puls miałam 120 i rósł a ciśnienie spadało. Nikt nie zwrócił na to uwagi, nikt nie zlecił badań bo przecież to poród był i różne rzeczy się dzieją.
Po porodzie byłam ciągle senna, zmęczona wszyscy mówili że to normalne …. I chudłam i wszyscy gratulowali…
W ciągu dwóch lat słabłam traciłam na wadze , nie miałam siły na nic. Pamiętam jak z przerażeniem stawałam na wagę i znów był spadek…
Oczywiście byłam pod opieką endokrynologa na moje pytania co się dzieje ze mną mam sine dziąsła skóra ciemnieje nie mam apetytu stwierdził żeby przestać się opalać i kupić sobie mocny filtr 50, kupić w aptece apetizer na apetyt ..
Szukałam pomocy ale już nie miałam siły. Moje ciało umierało. Zatrzymała mi się miesiączka, serce waliło a ja nie miałam siły chodzić. Jak odprowadzałam dziecko do przedszkola to musiałam kucać po drodze. Wiecie że tylko jedna osoba raz podeszła zapytać czy wezwać pomoc, ja niestety odmówiłam.
Najbliżsi chcieli pomóc, ale ich pomoc polegała na ubliżaniu… podejrzewali że odchudzam się i wpadłam w anoreksję. Nawet gdyby to trzeba ubliżać?
Usłyszałam wtedy wiele gorzkich słów od bardzo bliskich mi osób… znajomi szeptali a ja to słyszałam że pewnie mam raka..
Wizyta u psychiatry zakończyła się stwierdzeniem że to nie głowa szukaj dalej znajdź dobrego endokrynologa, a ja nie miałam siły .
Lekarz POZ do którego chodziłam, cóż bez komentarza ani razu nie dostałam zlecenia na badania krwi, ani razu nie zmierzył ciśnienia a ja prosiłam o pomoc mówiłam że nie mam siły chodzić , jeść żyć….
Budziłam się rano i płakałam że nadal żyję…tak nawet to że jestem mamą … wolałam umrzeć ja nie miałam siły kochać….
Trafiłam w końcu na lekarza który już od progu postawił diagnozę, niestety najpierw dostałam skierowanie na badania, zrobiłam je ale nie zrobiły na mnie wrażenia. Wynik schowałam do szuflady. Dopiero jak zaczęłam mieć problemy z mową spanikowałam. Odnalazłam adres mailowy do lekarza i opisałam wyniki i to co się ze mną dzieje. Za 10 min był telefon że czekają w szpitalu na mnie, tego dnia podjęłam najlepszą decyzję w życiu.
W momencie przyjęcia : poziom kortyzolu 0,054 ACTCH 1930 Ciśnienie 70/60 puls 120
Studenci przychodzili się popatrzeć jak wygląda człowiek po przełomie …a ja bez sił prezentowałam swoje nagie chude ciało z ciemnymi plamami i łzy leciały mi po policzkach….
Teraz wiem że muszą się uczyć może kiedy któryś z nich rozpozna szybciej Adisonka 😊
W szpitalu przy wypisie pani doktor stwierdziłam że może miesiąc bym pożyła tak miałam zniszczony organizm.
Teraz jestem szczęśliwą mamą , wyjątkową kobietą 😉 staram się spełniać marzenia, uczę się nowych rzeczy, lubię czytać książki.
Wróciłam do życia.
Czasem są gorsze dni ale podnoszę się i idę dalej.
Dzięki grupie jest dużo łatwiej, możliwość wsparcia znaczy bardzo wiele .
Dziękuję Bardzo że jesteście!